maandag 19 januari 2009

Sebastian Malinowski (1970-2008) Zatrzymany w locie...

[ Zdzisław Pająk / Kalendarz Bydgoski 2009 s 332-333]

Było lato 2005 roku, zbliżała się 25 rocznica Sierpnia. Wtedy właśnie po raz pierwszy spotkałem Sebastiana Malinowskiego. Przyszedl do Radia PiK, z pomysłem na wystawę, która miała młodym ludziom przedstawić czas narodzin „Solidarności". Już od progu powiedział, że to nie ma być zwykła wystawa. Chciałbym, żeby oprócz zdjęć i typowych elementów każdej ekspozycji, na tej naszej było coś słychać. Nie wiem co - może jakies głosy, dzwięki, przemówienia, coś co by robiło atmosferę. Przyszedłem
więc do Polskiego Radia. Może coś macie? - dodał z błaganiem w oczach.

Taki był Sebastian. Miał pomysł, w pierwszej chwili wydawałoby się nierealny, zwariowany, a jak się potem okazywało - zupełnie możliwy do realizacji. Wystawa, ktorą wspomniałem, rzeczywiscie się odbyła, a ja oczywiście poszedłem ją zobaczyć. W Muzeum Miejskim, gdzie zagościła najpierw, w każdej sali (Sebastian podzielił wystawę na sale tematyczne: PRL-u, Solidarności, Podziemia, Męczenników i Salę Przełomu), były zdjęcia oddające charakter tamtych czasów, zaś z głośników dobiegały fragmenty, jakie udało mi się odnaleźć w rożnych archiwach i połączyć ze sobą: fragmenty przemowień dygnitarzy PRL-owskich, efekty, strzępki muzyki i pieśni, jakie powstawały w sierpniu `80 roku, a także dramatycznych chwil w stanie wojennym, obrady „okrągłego stołu", przełom w 1989 i wybór pierwszego wolnego premiera. Z mojej strony była to tylko dzwiękowa realizacja wizji Sebastiana, wystawy opowiadająca nie tylko o Sierpniu, ale przede wszystkim o historii walki ze zniewoleniem. To był początek Muzeum Wolności i Solidarności".

Kiedy o pomyśle takiego muzeum opowiadał mi podczas pierwszego naszego spotkania, nie wierzyłem, że uda mu się znaleźć pomieszczenie, i że ktokolwiek oprócz niego będzie tym tematem zainteresowany. A jednak stało się inaczej. Muzeum zaczęło bardzo skromnie, od pomieszczenia na zapleczu „Park Hotelu" nad Kanałem. Potem przeniesiono je do budynku starej, ceglanej szkoly 332 na placu Kościeleckich. I tu odbyly się kolejne wystawy i spotkania, z Erykiem Bazylczukiem, bohaterem węgierskiej rewolucji 1956 r., z Włodkiem Kałdowskim - pierwszym fotoreporterem Bydgoszczy. W grudniu 2007 r., w oryginalny sposób przypomniał Sebastian o rocznicy stanu wojennego, na spektaklu, w którym uczniowie III LO wcielili się w role ZOMO-wców, a młoda skrzypaczka zagrała słynne „Mury".

Sebastian został kustoszem tego Muzeum, nie jedynego, które dzięki niemu powstało w ostatnim czasie w Bydgoszczy. Drugie - Muzeum Kanału Bydgoskiego, jakby przy okazji, narodziło się w „Trójce" (III LO), w której Sebastian uczył historii. Swoją pasją potrafił zarazić młodzież, która historię pokochała. Energią i zapałem potrafił przekonać ludzi, którzy oddali mu swoje bezcenne eksponaty, znalezli miejsce do ich ekspozycji, pomogli je urządzić, wspomagali jego pomysły finansowo. Ile to go kosztowało wysilku - o tym na początku wiedział tylko on sam. Nawet ludzie stojący z boku ulegali jego charyzmie. Widzieli jak w kształty oblekały się jego następne omysły, takie choćby jak kolejna zaakcentowana rocznica, przypomnienie tragicznego wrzesnia 1939 r. Na podworzu „Trójki" zabrzmiał dzwon, upamiętniający rodzinę Młyńskich, mieszkającego w III LO szkolnego woźnego, który wraz z dziećmi został bestialsko zamordowany przez hitlerowców tylko dlatego, że został do końca na swoim miejscu pracy, na polskim posterunku. Jak album o Kanale Bydgoskim, złożony z fotografii kolekcjonera Wojciecha Banacha i wreszcie, jak założona wspolnie z Miroslawą Krajewską i Adamem Gajewskim - Fundacja „Ocalic Pamięć", której jednym z celów stało się odbudowanie zachodniej pierzei Starego Rynku, zniszczonej przez władze III Rzeszy. Pierzeję przez lata pomijano w PRL-u, a i w wolnej Polsce o niej zapominano. Celem Fundacji było jednak nie tylko ocalenie w pamięci miejsc, które w historii odegrały znaczącą rolę, a potem zostały zniszczone, lecz rownież pamięci o tych, co je na zawsze utrwalili. Stąd też pomysł Sebastiana, ostatni z którego realizacją miałem do czynienia, aby podczas uroczystej sesji przedstawić radnym, uhonorowanego przez Prezydenta Bydgoszczy, pierwszego powojennego fotografa miasta - Włodka Kałdowskiego, by łatwiej było znaleźć miejsce na unikatowe zbiory zdjęc.

Taki był Sebastian Malinowski. Charyzmatyczny człowiek z tysiącem pomysłów, umiejący pokonywać trudności, przekonywać i zapalać innych do swoich wizji. Niestety, nie wszystkie zdązył przekuć w czyn. Zył za szybko? Minęło już parę miesięcy, a mnie trudno uwierzyć, że on naprawdę odszedł, i że zrobił to tak nagle, jak nagle się pojawił. I mam jedynie nadzieję, ze jego pomysły, na których realizację nie dano mu czasu, wcielać w życie będzie ktos inny, tak skutecznie jak to robił on. I jeśli nawet mury runą, pozostanie pamięć, także - po nim.

[ Zdzisław Pająk / Kalendarz Bydgoski 2009 s 332-333]

Geen opmerkingen: