woensdag 9 april 2008

nadesłane...

przez Iwona Matuszewską-Fobka (matura 1975)

Minęły dwa miesiące odkąd nie ma wśród nas Sebastiana. Często myślami wracam do naszych wspólnych spotkań. Odczuwam pustkę, brak mi jego uśmiechniętych oczu.
Poznaliśmy się w lutym 2007 w nietypowy sposób, bo poprzez korespondencję mailową (cieszę się, że ją zachowałam). Zainteresowałam się obchodami 60-lecia naszej „trójki”. Adres mailowy Sebastiana znalazłam na stronie domowej naszego ogólniaka, na której Sebastian umieścił ankietę dla absolwentów, przygotowującą grunt do stworzenia monografii szkoły. Napisałam, że chętnie zaangażuję się w tworzenie wspomnień o naszej budzie i niezapomnianych belfrach.
Był bardzo bezpośrednim, serdecznym człowiekiem. Już w trzecim mailu napisał do mnie: „Nieśmiało tak myślę, że możemy mówić sobie po imieniu, a nadmiar Paniowania i Panowania czyni korespondencję elektroniczną mniej strawną”. Zaprosił mnie w poniedziałek na godzinę 12.00 na spotkanie z absolwentami wspierającymi organizację jubileuszu szkoły. Nie wiedziałam, czy będę mogła dotrzeć właśnie w poniedziałek, więc umówiliśmy się w piątek popołudniową porą. Sebastian tak sympatycznie napisał w mailu: „Jutro o 15.00 będę Ciebie wypatrywał z okien Muzeum Kanału Bydgoskiego”. Bardzo mile i z łezką w oku wspominam to spotkanie. Sebastian od razu zrobił na mnie niesamowite wrażenie swoją gościnnością i wiedzą. Opowiedział mi historię muzeum i historię jego eksponatów. Mówił barwnie z wielką pasją i zaangażowaniem, a widząc moje zainteresowanie, rozwijał temat. Po godzinie powiedział: „Ja cię tu zanudzam, a mieliśmy porozmawiać o monografii”. Oczywiście nie „zanudzał”, ale to był temat rzeka nie na jedno spotkanie. Byłam zaskoczona, że rozmawiając ze mną, wielokrotnie odbierał komórkę, załatwiał wiele spraw, umawiał się na różne spotkania, a jednocześnie nie tracił wątku i kontynuował opowieści o Kanale Bydgoskim i jego dawnej świetności.
Potem rozmawialiśmy o ankietach absolwentów. Niestety, w lutym było ich niezmiernie mało. Mnie to martwiło, ale Sebastian pocieszał z optymizmem: „Nie martw się damy radę jeszcze jest trochę czasu”.
Na poniedziałkowym spotkaniu poznałam absolwentów wspierających Sebastiana. Były to głównie - jak to określił Eryk Bazylczuk (matura 1951)- „dinozaury”. Od tego czasu prawie w każdy poniedziałek docierałam na spotkania do MKB.
Sebastiana znałam dokładnie rok, a wydawało mi się że znam go od zawsze. Jego optymizm był niesamowity. Pamiętam, jak na początku wrześniu z koleżanką Ewą Skopowską porządkowałyśmy materiały do monografii - przerażone, że za miesiąc jubileusz, a my nie zdążymy ze wszystkim. Tymczasem Sebastian zachowywał taki spokój, że i nam się on udzielił.
Dosłownie w ostatniej chwili w drukarni nanoszone były poprawki i dołączane zdjęcia. Sebastian miał wyjątkowy dar przekonywania i łatwość nawiązywania kontaktów; dzięki czemu udało się nam w tak krótkim czasie doprowadzić wydanie książki do szczęśliwego końca.
Był kopalnią pomysłów. Miał koncepcję stworzenia Korporacji Absolwentów III LO. Wiedział, że zjazd jest doskonałą okazją do rozpowszechnienia tej idei, bo tak licznie nieprędko się spotkamy. Wydrukował więc deklaracje przystąpienia do Korporacji, które wręczano absolwentom w operze, szkole i na balu. I ten pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę. Wprawdzie nazwa Korporacji się nie przyjęła, ale ku wielkiej radości Sebastiana zawiązało się Stowarzyszenie Absolwentów i Przyjaciół III LO im. A. Mickiewicza. Chociaż Sebastian nie był absolwentem „trójki”, został członkiem Zarządu jako przyjaciel, a przyjacielem był wspaniałym i oddanym.
W grudniu 2007 r. odbyło się zebranie Zgromadzenia Założycielskiego Stowarzyszenia Absolwentów. Dyskutowaliśmy wówczas nad projektem Statutu. Sebastian uczestniczył w tym i każdym następnym spotkaniu. Zaprosił również do pracy w naszym zarządzie swego serdecznego i oddanego przyjaciela, Adama Gajewskiego. Praca nad Statutem wymagała kilku spotkań, ale ostatecznie udało nam się złożyć stosowne dokumenty w Krajowym Rejestrze Sądowym. Teraz czekamy z zapartym tchem na odpowiedź. Jaka szkoda, Sebastianie, że nie doczekasz tej chwili, kiedy będziemy zarejestrowanym Stowarzyszeniem…

Chciałabym jeszcze przypomnieć pewne przesympatyczne spotkanie, które odbyło się 24.01.08 w szkole u pani dyrektor Grażyny Dziedzic. Otóż zafascynowany działalnością Sebastiana profesor Wojtek Ślósarski (dla wielu pokoleń - Hiszpan) mógł wreszcie poznać swojego młodszego kolegę. Obaj zapałali do siebie wielką sympatią.
Miałam wówczas ze sobą aparat fotograficzny… Nie przypuszczałam, Sebastianie, że robię Ci zdjęcia po raz ostatni….










Ostatnie spotkanie z Sebastianem 24.01.08



Ujęcie spontaniczne – autoportret Sebastiana



Takim Cię zapamiętamy pogodnego o uśmiechniętych piwnych oczach !

Sebastianie, pozostaniesz na zawsze w naszych sercach i w naszej pamięci. Pomóż nam realizować Twoje marzenia ….

Opracowała: Iwona Matuszewska-Fobka (matura 1975)

Geen opmerkingen: